Facet przyzwoity

Lubię lieraturę feminisyczną. Z tym, że znaczna część tego co czytałem ma autorki. Tym ciekawsze wydało mi się przeczytanie czegoś sygnowanego nazwiskiem mężczyzny. Cóż to może mieć do powiedzenia francuski historyk na temat bycia przyzwoitym mężczyzną?

[UWAGA! Tekst zawiera szereg złośliwości i wymagana jest bardzo uważna lektura]

Facet przyzwoity

Męskość nie przeżywa kryzysu, nie ma żadnego kryzysu męskości. Propozycję przeczytania książki opisanej w następujący sposób

Potrzebujemy pilnie zdefiniować, na czym powinna polegać współczesna męskość i jej moralność. Sprawiedliwość płci to jeden z warunków demokracji, dlatego potrzeba nam dziś mężczyzn o poglądach równościowych, wrogich patriarchatowi, dla których ważniejszy jest szacunek niż władza. Po prostu facetów, ale facetów przyzwoitych.

Przyjąłem bardzo chętnie. Przyszło mi się zmierzyć z dziełem napisanym bardzo prostym językiem, ale w sposób bardzo podstępny, złośliwy, nieuczciwy i zwyczajnie kłamliwy. Ivan Jablonka jest profesorem historii współczesnej na Uniwersytecie Paryskim. Brzmi bardzo poważnie a poważne tytuły rodzą uzasadnione oczekiwania o najwyższą jakość publikowanych książek i głębię myśli. Spróbuję krok po kroku rozprawić się z tezami pana profesora. Wyzwanie jest o tyle ciekawe, iż pierwszy raz mam w ręce książkę, z którą tak bardzo się nie zgadzam i uważam ją za całkowicie szkodliwą tak dla mężczyzn jako takich jak i dla ruchu feministycznego w imieniu którego wypowiada się historyk.

Historyczna strona jest najmocniejszą częścią tej książki, ale i ona zawiera rażące błędy i nadużycia. Osoba zaznajomiona z „Drugą płcią” Simone de Beauvoir, będzie miała potężne uczucie déjà vu. Mówiąc wprost i bez ogródek, początek jest praktycznie ten sam, z tym że u papieżycy feminizmu wątek historyczny jest zdecydowanie sensownej dobrany, za to Jablonka korzysta z nowszych źródeł. Tyle, że w tym przypadku treść nie zmieniła się jakość bardzo. Zdecydowanie częściej wychodzi też Jablonka poza Francję, tak historycznie jak i współcześnie. Szybko z resztą trafiamy na cytaty, porównania, odniesienia i wszystko staje się jasne. Jablonka chyba chce kontynuować albo odświeżyć wielkie dziełko francuskiej feministki, ale sposób w jaki to robi jest karygodny.

Trzeba przyznać, że pod pewnymi względami „Druga płeć” się zestarzała. Homoseksualizm chociażby ciągle jest jakąś formą zaburzenia psychicznego albo wyboru. O tyle ciekawe, że autorka była biseksualna. Wyraża się przy tym o lesbijkach z pewną sympatią, podczas gdy amerykańskie czytaj z USA oraz brytyjskie gałęzie feminizmu długo nie chciały uznać równości homoseksualistek i praw w walce o prawa kobiet. Ot, ciekawostka. Gdyby autor skupił się na aktualizowaniu treści dzieła de Beauvoir w kontekście najnowszej historii i wydarzeń mogłaby wyjść publikacja ciekawa, zajmująca i wartościowa. Gdyby zechciał omówić porządnie historię ruchów feministycznych, nurty odłamy, poglądy i wpływy, wyszłaby pozycja interesująca i przydatna.

Niestety francuski historyk po obszernej w stosunku do całości części historycznej przechodzi do kwestii współczesnych. Z mizernym skutkiem. Omawia wprawdzie kwestie szklanych sufitów, dyskryminacji ze względu na płeć, wspomina o gender pay gap, małej ilości kobiet na kierunkach ścisłych, kulturze gwałtu czy molestowaniu seksualnym. I gdyby na tym się skupił i przy tym pozostał, mogłoby wyjść niezłe wprowadzenie do literatury feministycznej, forma skondensowana dla mężczyzn i kobiet, których te kwestie nie interesują. Niezbędnym byłoby oczywiście rozłożenie wielu kwestii na czynniki pierwsze. Weźmy chociażby wspomnianą kwestię płac. Musimy uwzględnić uprzedzenia, które zakładają że kobiety są z natury gorsze w niektórych zawodach. Tak dzieje się chociażby w świecie fotografii, gdzie mężczyźnie za sam fakt bycia mężczyznom łatwiej wynegocjować lepsze stawki. Na przykład w kwestii fotografii ślubnej. Trzeba być jednak ostrożnym, bo przeważnie porównywana niecnie jest wierchuszka, topowi fotografowie na rynku z całą resztą. Ciężko przeskoczyć markę, zatem trzeba na te porównania brać pewną poprawkę. Co ciekawe, w organizację ślubu i wesela zawsze bardziej zaangażowana jest kobieta a tym samym zatrudni drugą kobietę, bo można jej mniej zapłacić. Inną sprawą, jest macierzyństwo. W European Sociological Review opublikowano badanie, wykazujące, że mężczyzna z dziećmi będzie traktowany na rynku pracy lepiej niż kobieta. Zacznie z wyższego pułapu płacowego ale jego szanse awansu są niższe niż osoby bezdzietnej. Zatem osoby z dziećmi, ogólnie są dyskryminowane na rynku pracy, bo nie mogą poświęcić tyle czasu firmie, co osoba samotna. Wypalenie, zmęczenie, nie wpływa korzystnie na czas rodzinny. Autorka powołuje się też publikację sugerującą, że ojcostwo może dawać zawodowe benefity w postaci lepszych stanowisk  a co za tym idzie wynagrodzeń dzięki zwiększeniu czasu poświęcanego na pracę. Zatem mężczyzna zarobi lepiej niż kobieta kosztem czasu spędzonego z własną rodziną. Nie ma nic za darmo. Ojciec nie dostaje lepszego wynagrodzenia niż matka, bo jest mężczyzną tylko dlatego że jest gotów a może jest zmuszony poświęcić czas rodzinny na rzecz Pana Janusza albo Pani Grażyny, którzy będą się rozbijać nowym Porsche. Zatem ojcostwo nie wpływa samo w sobie na wysokość pensji ani na stanowisko. Wpływa na jakieś poczucie obowiązku, wynika z presji społecznej oraz ma swoją cenę. Badanie dotyczy Niemiec więc popatrzmy na Polskę. Pracujemy najwięcej w Europie, zarabiamy najmniej. Oczekiwanie, że mężczyzna utrzyma rodzinę wcale nie odeszło do lamusa i jest żywe tak wśród kobiet jak wśród mężczyzn. Skoro zatem pensje mężczyzn są żałosne, bo trzy i pół tysiąca na rękę to żałość a nie pensja, a wszystko to w zamian za cenę minimalnego kontaktu z rodziną jakie muszą być pensje kobiet? Przy czym, warto uwzględnić, że wychowanie i oczekiwania sprzyjają częstszej zapadalności na depresję wśród mężczyzn niż kobiet, to ich częściej dotyczy bezrobocie, bezdomność, samotność a na koniec samobójstwo. I aby wszystko było jasne, to nie jest diagnoza społeczna, tylko szkic problemu, który należałoby szczegółowo omówić będąc Ostatnim Sprawiedliwym a nie napisać dwa zdania i przejść do seksu oralnego.

Mamy zatem trzy warianty tego co mogło być, gdyby autor podjął inną decyzję. Zamiast tego Jablonka zamienia mężczyznę w drapieżnika. Odyńca w rui, którego jedynym celem jest kopulacja z jak największą liczbą samic, utrudniając im przy tym awans społeczny. Wylicza toksyczne wersje męskości, ale pragnie być bardziej papieski od papieżycy. Tak jak ona zaznacza, że patriarchat to system nierówny. Mąż ma władzę nad żoną jako mężczyzna ale sam nie jest mężczyzną dla klas wyższych. Prosty chłop może i rządził w swojej chacie, ale pani z wyższych klas kłaniać się musiał w pas. Dla panów zaś z tychże wyższych klas żadnym mężczyzną nie był. Był narzędziem, przedmiotem, własnością a gdy trzeba mięsem armatnim. Prawdziwą władzę sprawowała i sprawuje uprzywilejowana grupa mężczyzn, która kłóci się czasem między sobą a efektem jest Somma, Łuk Kurski, ofensywa Tet i dwadzieścia lat okupacji Afganistanu.  Stąd też istnieją różnorodne typy męskości a mężczyźni nie stanowią jakiejś zwartej grupy trzymającej władzę. Taki który włada i taki który pracuje uczciwie w pocie czoła. I tak dla prezesa zarządu robotnik służalczo wykonujący swą pracę nijak ma się do mężczyzny, tak dla robotnika grafik, to leniwy zniewieściały pięknoduch. Prawdziwy chłop – nieprawdziwy chłop. Spotykamy się z tym po dziś dzień. Niestety nagle wypada z tego toru myślowego i zamienia mężczyzn w jednorodną masę, monolit sprawujący władzę nad światem, domagając się przy tym parytetowej sprawiedliwości. Sprawiedliwość to postulat słuszny a mnie nie robi różnicy, czy burdel na świecie robi Trump czy Hilary Clinton, o czym mowa będzie w dalszej części tekstu.

Książka składa się z postulatów, które same w sobie nie są złe, nawet dobre. Głównie w stylu, żeby zapanowała równość i powszechna szczęśliwość. W trakcie zupełnie neutralnej albo będącej trochę manifestem feministycznym lektury, pojawiają się jednak takie wstawki, że wytrzeszcza się oczy w zdumieniu, o cóż autorowi chodzi. Swoim zwyczajem notowałem sobie numery stron zawierających co ciekawsze tezy. Wszystko wyjaśnia jedno zdanie zawarte w posłowiu.

Całą książkę mogłaby zająć opowieść o mojej młodości, o tym, jak bardzo wcześnie poczułem się obcy w męskim zwyczajom i zrachowaniom w sporcie, w przyjaźni, w miłości, w szkole, na uniwersytecie. 

Czytałem tę książkę z bardzo szeroko otwartymi i wybałuszonymi oczyma. Przecież to o tym pisał Stanisław Lem w Powrocie z Gwiazd. Równocześnie muszę dokonać rewizji tez postawionych w tekście w całości poświęconemu tej książce. Napisałem wówczas, że nikt nie chce zmieniać mężczyzn w werterycznych romantyków, niezdolnych do żadnego działania. Nikt z APA, nikt rozsądny. Ivan Jablonka ma inne zdanie, choć niespójne.

Kobiecość i męskość według Ivana

Największym grzechem Ivana jest jedna kobiecość. Kobiecość uniwersalna. Kobiecość to empatia, miłość, wrażliwość. Wszystkie stereotypowo przypisywane kobietom na przestrzeni wieków cechy, które uniemożliwiały im w oczach ówczesnych myślicieli równy udział w życiu społecznym. Męskości zaś istnieje wiele rodzajów i każda jest toksyczna. Za wyjątkiem męskości Ivana, bo ta jest kobieca. Ruch feministyczny zakłada, że męstwo, odwaga, rozwaga, opanowanie, choć niektóre mają etymologiczne związki ze słowem mężczyzna, są bezpłciowe. Oznacza to, że każdy i każda chętna może po nie sięgnąć. Podobnie jest z wrażliwością, empatią. Mężczyzna Ivana musi się zmienić dla dobra kobiet, ale nie jest w stanie. Zatem musi ustąpić. Cofnąć się, ale Ivan nie doradza co ma robić. Mężczyzna otrzymuje jakąś dziejową misję uczynienia świata lepszym dla kobiet, które bez jego pomocy właściwie niewiele są w stanie zdziałać. Nie tak rozwiązuje się problemy społeczne.

Tutaj należy opisać jak Jablonka wyobraża sobie mężczyznę. Istnieje tylko jedna forma męskości, akceptowana przez autora. To mężczyzna kobiecy. Nie zniewieściały ale kobiecy. Kobieta jest słaba a mężczyzna silny. Równość zaprowadzić może mężczyzna tylko wyzbywając się męskości, zwalniając, stając w miejscu a koniec końców cofając się do stadium kobiecości. Racjonalny feminizm a jeśli feminizm komuś nie wystarcza także American Psychological Association, stwierdzają, że być możesz tak zapatrzonym w książki intelektualistą, bokserem a jeśli wola, czas i środki oboma na raz. Zastrzeżeniem jest aby nie wykorzystywać owej siły do znęcania się nad kimś. Jablonka jedną formę nietolerancji zastępuje inną. Doskonale wiem jak ludzie się nawzajem postrzegają, o czym pisałem wyżej oraz w innych tekstach. Zarówno mężczyźni jak i kobiety odróżniają prawdziwych mężczyzn od prawdziwych kobiet. Perfekcyjna tolerancja jest możliwa chyba tylko w świecie znanym z filmu Equilibrium. Jablonka nie toleruje innych mężczyzn niż on sam a równocześnie jego wizja kobiecości jest najzwyczajniej obrzydliwa i stanowi podważenie wszystkich postulatów ruchu feministycznego oraz osiągnieć na przestrzeni lat.

W swych zapędach dochodzi nawet do takich seksistwoskich uwag jak ta, że piłka nożna jest dla chłopców a dla dziewczynek badminton. On nie dostrzega, że masa kobiet świetnie realizuje się w sportach dawniej zarezerwowanych dla mężczyzn takich jak judo czy muay-thai, co bardzo sprytnie przemilcza. Mógłby pójść w ślady wielkiego filozofa Platona i zażyć trochę sportu. Pod sam koniec książki stwierdza, że imponuje mu Żyd z getta. Pokojowy intelektualista. Powstanie w getcie warszawskim chyba historyka ominęło, ci zaś którzy w trakcie uciekli, przyłączali się często do walki z Niemcami. Nie przepadam za wywoływaniem wojen i zgadzam się z padającym później postulatem, że ideą nie jest zwiększenie śmiertelności kobiet na polach bitew celem wyrównania statystyk ale zmniejszenie ilości wojen, to jednak ideał atlety jako element toksycznej męskości? Nie ma różnicy między baletem a boksem w kwestii męskości ale postulowanie wyeliminowania sportu jest najzwyczajniej szkodliwe. Atletyczna budowa ciała ma różne odmiany. Lekkoatleta, sprinter wygląda trochę inaczej niż ciężarowiec. Sam nie lubię piłki nożnej, samych piłkarzy i ich fanów ale nie tworzę na tej podstawie ideologii. Nie ma zaś sensowniejszej rywalizacji sportowej niż sporty walki. Zwłaszcza wspomniane judo choć i pankration ma w sobie pewne piękno, choć trenować lepiej wzorem japońskim, w solidnym, grubym kimono a nie greckim na golaska. Tymczasem Jablonka postuluje odrzucenie rywalizacji opartej na agresji i sile mięśni, bo przedstawiciele jak on to nazywa kultury jidysz, realizują się jedynie jako intelektualiści, nigdy atleci. Toksyczna męskość to gwałt, molestowanie, bicie partnerki, znęcani się nad dziećmi ale nie siła fizyczna sama w sobie. Przegapił też chyba kilka epok, bo obecny ideał kobiety to atletka. Nie chuda supermodelka z lat osiemdziesiątych, ale osoba umięśniona, dobrze zbudowana. Możemy się spierać, kto taki wzorzec wprowadził czy jest to efekt wzorców narzuconych przez patriarchat czy wykreowany przez same kobiety, wśród których po erze niedojadania zapanowała moda na zdrowe odżywianie i regularne treningi?

Fascynujący jest również wątek słabości. Nie ma sensu być silnym gdyż w Biblii słabi zwyciężają a silni upadają. Czy autor jest religijny? Dodatkowo wybiera dziwaczne argumenty. Samson. Biblijny siłacz faktycznie upada, lecz dlatego że zaufał kobiecie. Tutaj można przetworzyć całą historię przez pryzmat klasycznej psychoanalizy. Symbolem czego będą włosy? Natomiast sprytnie pominięty Dawid nie był słaby, cherlawy. Dobrowolnie staje do pojedynku, w dodatku troszkę na kozaka, bo rezygnuje z pancerza. Dobrowolnie i z dumą staje do walki na śmierć i życie, dodając kilka słów o obronie swych owiec przed lwem. Klasyka bohaterstwa, silny broni słabszych, gotów jest poświęcić życie w ich obronie. Nie chciał wprawdzie wdawać się w bezpośrednią konfrontację z potężnym wojownikiem, a ten sam w sobie nie był za bystry i przyszedł z nożem na strzelaninę. Siła ma różnorodny charakter i nie zawsze oznacza tylko siłę mięśni, choć bez tej pierwszej i spryt na nic gdy ktoś ma ciężką zbroję i jeszcze większy miecz. Dawidowi oprócz krzepy fizycznej towarzyszył też spryt. Na obrazach przestawia się Dawida jak cherlawego suchoklatesa, pasterza, zgodnie z prezentowaną przez Jablonkę filozofią. Sztuczkę tę stosuje Hollywood po dziś dzień. Słaby zwycięża silniejszego w heroicznej walce, nadludzkim wysiłkiem. Całe zajście zaś miało miejsce w trakcie wojny. Dwóch mężczyzn staje do pojedynku, do walki na śmierć i życie. Świetny przykład. Zbaczając zaś na chwilę z głównego wątku, dodam że nigdy nie rozumiałem czemu ma mnie cieszyć, że jeden zabił drugiego. Pamiętam, że jako dzieciak byłem trochę zdumiony natchnionym tonem katechetki, która kazała nam podziwiać wyczyn Dawida. Nie bardzo wiedziałem też czemu mam kibicować Izraelitom. Sprawę Dawida i Goliata można rozpatrywać jeszcze w innych kategoriach. Goliat uczciwie stanął do walki wręcz natomiast Dawid użył broni miotającej, czyli zabił podstępnie swego przeciwnika. Proca dziś kojarzy nam się z dziecięcą zabawką ale wówczas był to odpowiednik artylerii. Ówczesna proca to taki ręczny trebusz. Z resztą filozofia w takiej walce jest prosta. Kto wygrywa, ten jest silniejszy. Następnie zaś biedny, mały Dawidek zostaje którem, podbija Jeruzalem i ustanawia tam stolicę. Skoro zaś autor bywa wybiórczy w kwestii argumentów popatrzmy na kwestię pokojowości Żydów względem okupanta rzymskiego. Zwłaszcza pokojowi byli Sicarii, radykalny odłam Zelotów, którzy wyprzedzali słynnych hassassinów oraz jeszcze słynniejszych japońskich shinobi znanych powszechnie jako ninja. Lubowali się bowiem w skrytobójczych zamachach na Rzymian oraz Żydów sprzyjających okupantowi. W trakcie oblężenia Masady, gdy sytuacja stała się beznadziejna, kobiety zabiły dzieci, mężczyźni zabili kobiety a następnie w zależności od wersji rzucili się przepaść albo losowali w grupach, kto ma zabić pozostałych. Ostatni miał popełnić samobójstwo. Powstanie Machabeuszy również zapisało się w historii. Właśnie od Machabeuszy pochodzi słowo Makabi które stało się nazwą klubów sportowych. W 1932 Makabi Warszawa miało około 2000 członków i wiele sekcji, w tym bokserską, szermierczą. Pozostałe również nie sprowadzały się do klepania po pleckach i gratulacji za nic nierobienie. Sarcastaball nie jest sportem. Sport to zdrowie, jak i zdrowa jest dobra rywalizacja. Członkowie Makabi Warszawa, również trafili do warszawskiego getta.

Dlaczego autor uczepił się Żydów? Nie potrafię odpowiedzieć. Czyżby wstydził się dokonań własnego narodu w obliczu napaści nazistowskich Niemiec? Bohaterski naród francuski usiadł wzdłuż chodników, odstawił karabiny i dał się podbić. Po co cofać się do Starożytnego Rzymu skoro historia sprzed nieco ponad osiemdziesięciu lat byłaby znacznie lepszym przykładem. Napisawszy coś takiego nie spotkałby się we Francji ze zrozumieniem swych poglądów? To co Francuzi nazywali ruchem oporu dobrze zobrazowali Anglicy w sitcomie 'Allo 'Allo! Cóż, w Żywocie Briana wyjaśnili też potencjalną niechęć większego oporu wobec Rzymian, ale dość śmieszkowania. Na początku wojny, gdy Niemcy nie dysponowały jeszcze całym sprzętem, który paradoksalnie, potem stał się ikoną II Wojny Światowej mogły zostać zmuszone do wycofania się, siłami samej Francji. Nie będę stosował takich sztuczek, bo wiem, choć historykiem nie jestem, że Francuzi w maju 1940 ciągle jeszcze nie wyleczyli ran sprzed dwudziestu lat. Nikt nie chciał kolejnej wojny. [tu następuje długa lista czynników natury politycznej, społecznej, ekonomicznej, technicznej wraz z obszernym opisem historycznym a nie jakieś wyrwane z obszernej historii zdanie. Gdybym chciał stosować takie sztuczki jak autor napisałbym, że trzeba być jak Francuzi, którzy poddali się przy pierwszej okazji zamiast walczyć z najeźdźcą. Przyzwoitość by nakazywała historykowi chociaż w tej kwestii być dokładnym]

Posunę się do nietaktownej uwagi względem autora iż wstydzi się swojej fizyczności, jest niepewny własnej męskości pod względem fizycznym. Zamiast iść na siłownię zazdrości kulturystom. Książka jest próbą stworzenia wzoru męskości na kształt autora. Nie mogąc się dopasować, próbuje dopasować świat do siebie, bo choć próbuje zaprzeczyć temu w posłowiu, stawia siebie za wzór. Wszystko dobywa się pod przykrywką eliminacji przemocy wobec kobiet, patriarchatu, ale to pozór. Ktoś mógłby mu powiedzieć, że wszystko z nim ok i są różni mężczyźni. Tacy którzy piszą wiersze i tacy którzy ćwiczą Savate, czyli boks francuski, kick boxing.

Wywód jego jest obraźliwy tak dla mężczyzn, kobiet jak i dla wszystkich osób, które z tymi dwiema płciami się nie identyfikują, czyli dla wszystkich osób skrytych pod parasolem z napisem trans. Ostatnia uwaga wymaga pewnego wyjaśnienia. Uważa on, że nie chce zostać kobietą, ale chętnie zmienia płeć kulturową. Takie stwierdzenia nawet we mnie wywoływało poczucie, że istnieje jakiś spisek i ideologia. Nie poświęcił chyba zbyt wiele uwagi kwestii gender studies i napisał najzwyklejsze byle co, byle było kontrowersyjne, niejasne, budzące niepokój. Cóż tob owiem znaczy, zmienić płeć kulturową? Płeć kulturowa to zestaw ról, stereotypowo przypisywany danej płci biologicznej. Wyjście poza ten podział określane jest terminem transgenderyzm. Równocześnie w XXI wieku wrażliwy mężczyzna, to nadal tylko mężczyzna. I cóż ma znaczyć, że jest heteroseksualistą w swoich wyborach? Że lubi, wybiera kobiety czy że orientacja seksualna to wybór? Poza tym czy on czytał Biblię na którą się powołuje? Przecież tam jest więcej przemocy niż najbrutalniejszych grach komputerowych.

Obecnie kobiety garną się do wojska a w niektórych krajach odbywają taką samą zasadniczą służbę wojskową jak mężczyźni. W walkach z ISIS wyrobiły sobie opinię nieugiętych i przerażających. Historycznie zaś także brały udział w bitwach, co zwyczajnie się pomija. Od trenera klubu w którym kiedyś ćwiczyłem, a który miał okazję pracować jako antyterrorysta, dowiedziałem się chociażby, że gdy przywódcą terrorystów jest kobieta albo wśród terrorystów jest kobieta przeważnie należy ją zastrzelić. Nie dlatego, że kobiety są mniej racjonalne od mężczyzn albo z nienawiści. Gdzie racjonalność w terroryzmie? Są bardziej nieugięte i zaangażowane od mężczyzn i rzadkiej tolerują poddawanie się. Internetowy mem z kilkoma uśmiechniętymi paniami zestawionymi z grupą rachitycznych zakapiorów jako ministrów obrony z podpisem „Jak myślicie, kto ma większe szanse?” nabiera teraz nowego sensu. Autor z resztą sam zauważa, że kobiety które dochodziły do władzy, często angażowały się w wojny i konflikty z wielką zaciętością i ochotą.

W świecie Jablonki mężczyźni z niższych warstw, pracujący na umowach zlecenie kumplują się z prezesurą. Pracownicy tymczasowi pracujący w oparciu o śmieciówkę, spiskują z szefami jak tu zablokować kobiecie drogę do awansu na stanowisko CEO. Jakby ich obchodziło kto będzie jeździł nowym Porsche twierdząc, że nie ma możliwości zatrudnienia ich na etat i wypłacenia godnej pensji. Kobieta szef w wersji Jablonki przychyli ci nieba, uczciwie zapłaci, zadba o godne warunki pracy, zatrudni kogoś do podawania ci piwerka. Dziwny człowiek. Płeć nie ma znaczenia, dyskryminacja bez względu na to czy chodzi o płeć, kolor skóry czy narodowość jest po prostu głupia i prymitywna sama w sobie. Każdy też zasługuje na godne warunki pracy, nie ważne czy jest dyrektorką instytutu badań na energią atomową  czy woźnym. W fantazjach Jablonki kobiety chcą władzy dla powszechnego dobra i szczęśliwości w przeciwieństwie do zbydlęconych mężczyzn, którzy we władzy upatrują dominacji i najlepiej haremu.

Z uporem maniaka manipuluje faktem, że na przestrzeni dziejów istniały różnorakie typy męskości, do których można było aspirować. Stara się wykazać, że mężczyzna, to raczej prymityw który zalotnie zerka w stronę walenia piąchą w mordę, dominacji, gwałtu i przemocy. Najpoważniejsze zawirowanie, które jest łatwo dostępne stworzyła epoka romantyzmu. Prócz tego nie każdy mężczyzna naszego kręgu kulturowego garnął się do bitki. Przecież filozofowie, artyści, nie biorą się znikąd. Cechuje ich tak poszukiwana przez autora wrażliwość. Skoro on wybiega poza Europę to i ja sobie pozwolę. Cztery rozrywki godne mężczyzny to malarstwo, kaligrafia, gra w go oraz gra na guzheng, czyli cytrze chińskiej. Rozrywki takie, dotyczyły mężczyzny filozofa, może jak nazywa ich Alex Kerr, leteratti. Żyjących, sztuką, literaturą, estetyką. W dalekiej Japonii, na którą autor też się powołuje, mamy do czynienia z odrobinę innym stereotypem. Wojownik, owszem, ale również esteta, trochę romantyk, poeta.

Mężczyzna to zagrożenie, kobieta to ofiara. Próbuje w kilku zdaniach z tego wybrnąć, ale mu nie wychodzi. Równocześnie wyraża obawy, jak jego wielcy rodacy Roland Barthes, Jean-Paul Sartre oraz  Michela Foucaulta, że seks stanie się niczym topór wiszący nad karkami społeczeństwa ale boi się napisać to wprost. Weźmy kwestię molestowania seksualnego. Mężczyzna stwierdzający, że kolega ma fajny krawat, nie molestuje go. Kobieta stwierdzająca, że mężczyzna ma łady krawat nie molestuje go. Mężczyzna stwierdzający, że kobieta ma fajny sweter, z miejsca oskarżony zostaje o molestowanie, niecnie zamiary wobec koleżanki z pracy i w ogóle wszystko co najgorsze. Zatem bezpieczniej będzie nie mieć kobiety w pobliżu. Mamy zatem dwa standardy ale Jablonka tego nie zauważa. W ogóle sfera seksualna zaprząta głowę autora, ale w sposób bardzo prosty. Stwierdza co mężczyzna musi. Nie daje żadnej rady jak stworzyć lepszy system, nie zagłębia się w kwestie edukacji seksualnej. Postuluje by mężczyzna był lesbijski i doświadczył „penetracji jak kobieta” z zastrzeżeniem, że nie chodzi o nic pozornie homoseksualnego, ale nie wdaje się w szczegóły. Jest to jakaś myślowa sztuczka w stylu jak brzmi klaśnięcie jednej dłoni. Zamiast napisać, że tak w życiu jak w łóżku liczy się satysfakcja obojga to musi pisać o jakiejś surrealistycznej penetracji. A może niech kobieta doświadczy stosunku jak mężczyzna? Ponownie mamy tutaj założenie, że kobiety wiedzą wszystko. Widzicie, wszystko można napisać prosto. Najczęstszą rekompensatą braku głębszej myśli jest próbą zapętlenia szyny kolejowej. Szyna ma być prosta inaczej pociąg się wykolei. Tak samo jest z myślą.

Jablonka nie został feministą dlatego że uważa, iż równość jest lepsza niż bezsensowna dominacja. Coraz więcej mężczyzn nie potrzebuje dominacji nad partnerką uważając, że każde powinno radzić sobie samodzielnie. Ograniczony świat naszych przodków sprowadzający się do pracy bardzo powoli ale jednak przestaje obowiązywać. Być może w pokoleniu pana historyka mężczyzna aspirował do zdobycia żony, posiadania jej, ale wraz z poszerzającymi się horyzontami, możliwościami przychodzi zrozumienie, że nie jest to korzystne dla nikogo. Wspierają go najczęściej słabo wykształcone, niepewne siebie i swojego miejsca w świecie, co w krótkim zdaniu autor sam zaznacza, ale jak zwykle nie rozwija. Jablonka został feministą bo uważa się za słabeusza. Zrobił najgorszą z możliwych rzeczy. Uznał, że skoro nigdy nie zostanie silnym mężczyzną to przyłączy się do słabych, którzy powinni go uznać za trochę silniejszego niż oni sami. W tym przypadku one same. Czymże jest jednak siła? Skoro ruch feministyczny wpłynął na społeczeństwo zatem dysponował siłą. Wielki feminista Ivan Jablonka uważa, że istnieje słabsza płeć.

Nie oznacza to, że jest zupełnie różowo. W świecie fotografii chociażby, zwłaszcza tej popularnej, masowej publicyści lubią pomijać sylwetki fotografek, które odnoszą sukcesy finansowe, artystyczne czy oba na raz. Również kobiety wchodzące na tereny typowo męskie nie cieszą się popularnością. Wynika to z faktu, że większość czytelników i komentujących to mężczyźni, którzy dzięki lekturze mogą śnić o przyszłych sukcesach. Na kilkanaście doniesień o polskich laureatach World Press Photo prawie nikt nie umieścił na głównym miejscu zdjęcia kobiety. Zdjęcie żyjącej i mająca się całkiem dobrze Cindy Sherman poszło za prawie cztery miliony dolarów podczas gdy zdjęcia nieżyjącego Adamsa sprzedano łącznie za sześć. Jedno za cztery czy sześć po milionie? Częstym zarzutem wobec kobiet ich niemożności osiągnięcia większego sukcesu jest brak wiedzy technicznej, na której po prostu rzadko skupiają się w swoich wypowiedziach.

Kobieca wizja męskości

[…]Niestety, orędowniczkami takiej “toksycznej” wersji męskości i porządku są także kobiety. Tak, dobrze widzicie, kobiety. Zapytacie jak to możliwe? Otóż, to bardzo proste. Gdy dorastasz w twojej głowie wytwarzają się dwa obrazy. Twój i płci przeciwnej. I pojawia się klasyczny dysonans. Z jednej strony mamy deklaracje a z drugiej oczekiwania, które dają o sobie znać, niejako “wychodzą na wierzch”. Później wykorzystywane jest to, jako dowód na naturalność chociażby w kwestii wyboru partnerów. Dodatkowo, kobiety mają takie same mylne wyobrażenia o mężczyznach, jak mężczyźni o kobietach, które często dają o sobie znać. Każdy chyba słyszał, że mężczyźni myślą tylko o jednym i tak dalej. Takie jest też ich wyobraźnie o męskości, przez co często chłopcy wychowywani tylko przez matki, nie stają się zniewieściali a raczej przerysowaną, karykaturalną wersją męskości. Dość toksycznej często. […]

Fragment tekstu poświęcony gender studies

Faktem jest, że ojcowie często są nieobecni tak ciałem jak duchem, więc kobiety przekazują chłopcom co to znaczy być mężczyzną. Mężczyzna ma być zadbany, przystojny, zarabiać trzysta tysięcy złotych rocznie, silny, zdecydowany, pozbawiony emocji. Wbrew pozorom kobiety lubią mężczyzn pozbawionych emocji. Lubią mówić o swoich, ale rzadko chcą dowiadywać się o cudzych. Dotyczy to wszystkich. Nie bardzo lubimy słuchać innych ludzi. Wolimy gadać o sobie. Mężczyzna ma być jak dobry samochód. Niezawodny. Jak auto raz czy drugi nie chce odpalić i utrudnia ci życia to wymieniasz je przy pierwszej nadarzającej się okazji na nowe. Może być z drugiej ręki. W tej kwestii autor przytacza zaledwie jedną anegdotę, ale warto ją rozwinąć. Kobiety z klas wyższych nie opiekowały się dziećmi. Ani mężczyźni. Wychowanie dzieci powierzano osobom trzecim. W klasach niższych wychowanie też na przestrzeni minionych wieków wyglądało nieco inaczej niż dziś a siedmiolatek może spokojnie pracować. Gdy osiągnie lat dziesięć pole albo kopania spokojnie zagospodarują gówniakowi czas. Ulica też może być byle się to po domu nie pałętało.

Matki dodatkowo nie chcą słuchać o problemach synów, gdyż problemy mają Inni a zdecydowanie nie mężczyźni. Jak się będzie mazał to będzie baba a nie chłop. Chłopcy nie mają skomplikowanego życia wewnętrznego, są prości w emocjonalnej obsłudze, bo emocji nie mają. Bzdurą jest również, że pokładane są w nich jakieś większe nadzieje. Stereotypowo zakłada się, że to chłopcy trafią do klas ścisłych, ale statystyki dowodzą dziewczynki mają lepsze wyniki w nauce i tego się od nich oczekuje. W rozważaniach szkolnych posunąłbym się nawet dalej, popełniający mały błąd wynikający z różnic kulturowych Francja-Polska. W polskiej szkole dziewczynka mająca same niedostateczne jest czymś w rodzaju dziwadła, natomiast syliabizujący i subwokalizujący chłopiec-nieuk to coś naturalnego. Paradoksalna sytuacja, która może być maleńką wskazówką, dlaczego kobiety jako grupa mają równiejszy poziom wykształcenia, natomiast u mężczyzn jest on bardziej biegunowy. W obu przypadkach mamy pewną silną tożsamość płciową. Niedouczeni mężczyźni czują pewną wspólnotę z wybitnymi jednostkami, takimi jak Saul Kripke, przez co rodzi się przekonanie o „męskiej dominacji”. Równoczesny brak równie spektakularnych sukcesów kobiet, spowodowany różnorodnymi czynnikami społecznokulturowymi, zwanymi patriarchatem powoduje odwrotne przeświadczenie u kobiet. Mówiąc prościej, kobiety ogólnie są lepiej wykształcone od mężczyzn, natomiast często nie mają możliwości udowodnienia swoich możliwości. Równocześnie faktem jest, że w przeciętnej szkole nie ma za bardzo miejsca dla chłopca słabego z WF.  Czym innym jest niemożność znalezienia sobie miejsca a czym innym nauka akceptacji, że sportowiec i intelektualista mogą żyć obok siebie. Nie jest zatem tak, że Jablonka absolutnie nie ma racji. Problemy sygnalizuje dobrze, ale wedle powiedzenia, mężczyznę poznaje się nie po tym jak zaczyna ale jak kończy. Jablonka zaś każdą kolejną myśl kończy coraz większym absurdem i pomija praktycznie problemy trapiące chłopców i mężczyzn, wrzucając ich do wora z napisem „oprawca”.

Poza tym przecież gówniarz dostał wszystko. Dom, żarcie, ciuchy, telefon i jeszcze mu smutno? Najczęstszą reakcją jest groźba dołożenia obowiązków domowych, bo jak leser popracuje to nie będzie miał czasu na myślenie. W dorosłym życiu mężczyźni rzucają się w wir pracy i chciałem napisać z okna, ale to nieeleganckie. W krajach z dostępem do broni wybierają pistolet, tam gdzie broni nie ma sznur z pętlą. Problem toksycznych matek w prasie omawiany jest najczęściej względem kobiet, jednak poszperawszy zawsze znajdzie się jakieś anonimowe forum, gdzie panowie w każdym wieku chcą podzielić się z kimś doświadczeniami. Matki nigdy nie są zadowolone. Zawsze jest Ktoś, kto zrobił coś lepiej. Nie zdają sobie nawet sprawy, że wierzą w kłamstwa. Najczęstszym zarzutem było porównywanie z nierealnymi osiągnięciami dzieci koleżanek, które to dzieci później nie okazywały się tak krystalicznymi jak w opowieściach. Sukcesy też często były mocno przesadzone. Same oskarżone, brały oczywiście udział w tej chorej grze, opowiadając o zmyślonych często sukcesach swoich synów by zmieszać ich z błotem przy pierwszej okazji. Same kłamią ale wierzą w cudze kłamstwa. Jak w tym żarcie z rabinem i smokiem.

Jablonka w swym poszukiwaniu sprawiedliwości raz jeszcze pokazuje, że jest niesprawiedliwy. Feminizm to ruch, który stara się przekazać, że męskość mężczyzny nie zależy od ilości podbojów, wartość kobiety nie zależy od atrakcyjności seksualnej. Przy czym jest to łatwiejsze wraz z poszerzaniem się perspektyw. Siła fizyczna w swym najprymitywniejszym wydaniu, jest po prostu łatwa do zrozumienia. Łatwo ustalić kto jest silniejszy albo która atrakcyjniejsza. Im świat wewnętrzny człowieka jest bardziej złożony, tym bardziej abstrakcyjne wartości zaczyna wyznawać. Co nie znaczy, że mamy chodzić zaniedbani, to nie do tego zmierza.

Nie trzeba też być wszystkim na raz. Milionerem, geniuszem, mistrzem alkowy. Jablonka sprytnie pomija pewne kwestie, jak chociażby poglądy drugiej strony. Skoro zaś seks jest dlań tak zajmujący to proszę. Przytoczę wątek statystyk, które nawet w kwestii męskiego orgazmu przedstawia przeciwko nam, im, nie wiem. W każdym razie jesteśmy czemuś winni. Zdradzę Wam mały sekret. Ejakulacja nie jest równoznaczna z orgazmem. Właściwie do wytrysku może dość ale mężczyzna może być przy tym znudzony jak przy oglądaniu dokumentu o spawaniu łodzi podwodnej. Tylko który się otwarcie przyzna? Żaden, względnie znacznie mniejsza część respondentów niż respondentek. Kultura nasza pozwala kobiecie wyrazić niezadowolenie z seksu ale mężczyźnie już nie. Żyjąc wewnątrz tego mitu, mężczyźni częściej przyznają, że czerpią satysfakcję z każdego stosunku, z każdą partnerką, każdą są w stanie zadowolić a może to być tylko odzwierciedleniem popularnych mitów, powiązanych z brakiem akceptacji własnego ciała, jego niedostatków także, użyjmy takiego słowa kondycyjnych. Tak, mężczyźni też denerwują się w trakcie stosunku. Główni o to czy spełniają oczekiwania jako dobrze wyregulowana maszynka. Autor nie poświęca większej uwagi zwraca uwagi  piśmiennictwu związane z seksualnością. Badanie wykazało, że kobiety wolą masturbację gdyż mogą czuć się swobodniej. Stres związany ze spełnieniem oczekiwań partnera odchodzi na bok. Super. Mam to gdzieś, szczerze guzik mnie obchodzi jak kto doprowadza się do orgazmu, byle zgodnie z prawem. Ton takiego tekstu o damskiej masturbacji jest jednak zawsze pozytywny. Oto wyzwolona kobieta, która zerwała z patriarchatem. I bardzo dobrze. Niestety równocześnie mężczyznę, który przedkłada pornografię nad podryw traktuje się jako nieudacznika. Incela, nawet jeśli erotyczna fantastyka jest jego wyborem. Oto przegryw. 

Jablonka postuluje jakichś „lesbijskich mężczyzn” a co za tym idzie stymulację ustami i dłońmi. Nic tak ponoć nie dodaje uroku mężczyźnie jak blizny i wrzód weneryczny na twarzy. Istnieje forma zabezpieczania, ale nie da się jej kupić na stacji benzynowej. Przynajmniej nie u mnie. Doskonała rada w kwestii spontanicznych stosunków. Brawo chłopie. Ciekawe też co by było gdybym napisał, że mężczyzna wymaga pieszczot oralnych i jest to konieczne dla jego satysfakcji? Shuriken zza węgła jak nic. I tak wiem, że mieszam dwie kwestie.

Pozwolę sobie teraz przejść do największych zarzutów wobec panów wobec pań w sypialni oraz listy najczęstszych mitów pań o panach. Omówiony opowyżej, czyli mężczyzna ma zawsze orgazm. Mężczyzna myśli tylko o seksie. Mężczyzna ma tylko jedną sferę erogenną – penisa. Potrzeby mężczyzny są fizjologiczne a kobiety romantyczne. Stąd prosta droga do wniosku czym się zaspokaja potrzeby fizjologiczne. Tutaj zapewne jakimś sanitariatem. Sobą? Trochę to obrzydliwe. Kobieta z miłości zaspokaja potrzeby fizjologiczne mężczyzny. Tak, dokładnie takie kwiatki sadzą kobiety. Panie nie czują podniecenia tak długo aż mężczyzna ich nie podnieci, nie zainicjuje stosunku. Mężczyzna jest stroną aktywną a kobieta pasywną. Poradników książkowych jest masa ale w prasie popularnej męska seksualność sprowadzona zostaje do samobieżnego wibratora a kobieca do filozofii. Męskie problemy w tej sferze są zawsze natury biologicznej, mechanicznej a kobiece emocjonalnej. Nie wiem gdzie jest miejsce na relację intymną czy romantyczną między maszyną a człowiekiem. Nie umiem powiedzieć. Największym zaś zarzutem panów wobec pań jest właśnie bierność. Na co skarżą się mężczyźni? Iż kobiety ich nie dotykają. Leżą, czekając aż on załatwi całą sprawę od gry wstępnej aż do orgazmu, najczęściej bez czynnego udziału kobiety. Nawet poradniki dla pań, skupiają się bardziej na aktywnej roli mężczyzny, co jest antyfeministycznym absurdem. Dobra, żeby nie było, że jestem stronniczy. Są poradnik dla dwojga, ale napisane takimi zwrotami i ogólnikami, że nic z tego nie wynika. Trzeba zrobić tak, żeby było dobrze, ale jak to już pismak nie wie. Gdy popatrzmy na piśmiennictwo dotyczące ludzkiej seksualności to znajdziemy publikacje dla panów o panach oraz dla pań o paniach, względnie dla panów o paniach. W wyniku tego każda strona dowiaduje się o sobie ale mało co wie o drugiej. O ile w ogóle coś czyta, bo z czytaniem to grubsza sprawa. 

Innym mitem jest wpływ pornografii na mężczyzn. W wyniku jej oglądania, mamy mieć wyuzdane fantazje, niemożliwe do zrealizowania przez partnerki. Żałuję, że nie zapisałem sobie tekstu sprzed lat, w którego autor zebrał wypowiedzi mężczyzn na ten temat. Przeświadczone o prawdziwości tego mitu kobiety, próbują naśladować aktorki, zwłaszcza w kwestii dziwnych odgłosów, co nierzadko powoduje raczej przerażenie partnera niż podniecenie. Albo troskę, bo często brzmią agonalnie. Jakby tego było mało druga cześć publicystów, rozpisuje się jak to brakuje nam w łóżkach fantazji i znaczna część chociażby Polaków uprawia seks w pozycji, której nazwa błędnie przypisywana jest Malinowskiemu – misjonarskiej. W końcu ta fantazja jest czy jej nie ma? Strasznie to wszystko schizofreniczne.

 

Kolejna kwestia, którą autor zwinnie pomija. Oczekiwania względem mężczyzn. Teoretycznie nie musi być bogaty, robić kariery, mieć sześciopaka – na brzuchu nie w lodówce – ale pomiędzy deklaracjami a rzeczywistymi oczekiwaniami zieje spora przepaść. Czyli całość wygląda jak dzień wolny w Korei Północnej. Teoretycznie jest ale dobry obywatel idzie do pracy. Tak, kobiety też pielęgnują stereotypy. Mężczyzna nie musi ale za kierownicą Forda Mustanga prezentuje się lepiej. Wizyta u psychologa to oznaka słabości. Tak w oczach kobiet jak i mężczyzn o czym pisze chociażby APA w swoim słynnym raporcie. Mężczyźni otrzymują po prostu sprzeczne sygnały. Nie musisz to nie musisz. Natomiast nie musisz ale łap się za łopatę bo jest coś do zrobienia.

Istotnym zarzutem wielu mężczyzn wobec kobiet jest zjawisko rywalizacji na mężczyzn. Panie nie rywalizują bezpośrednio między sobą na różnorakich płaszczyznach. Robią to na jednej. Osiągnięciach mężczyzny. Nie jest to wcale typ kobiecości trwale wyeliminowany przez feminizm, więcej jest nadal bardzo powszechny. Odnosi się do owego nie musisz ale z dodatkiem bo mąż, partner koleżanki jednak ma wyższe stanowisko, lepiej zarabia, ma większy dom, droższy samochód, jest lepiej zbudowany, lepszy w łóżku. Tak, nawet tę kwestię porównują. Uwagi tego typu można znaleźć tekstach seksuologów, między innymi Andrzeja Gryżewskiego jeśli dobrze pamiętam. Patriarchat ma dwie nogi. 

Za każdym razem, gdy mężczyzna ośmieli się publicznie poruszyć kwestię niepewności, otrzymywania sprzecznych sygnałów, zalewają go krzyki, czy tak bardzo boi się stracić white male privileges. Wprawdzie słyszy, że ma prawo do emocji, ale gdyby raczył się zamknąć bo przysługują mu white male privileges. W Polsce. W stosunku do singla pracującego na umowie o dzieło. Kolejny sprzeczny sygnał, który trzeba przetworzyć. 

Tutaj warto poruszyć jeszcze jedną paradoksalną kwestię. Autor chce narzucić kobietom mężczyzn o określonych parametrach. Nie toleruje, że Joanna woli wielkich i brodatych a Andżelika drobnych intelektualistów. Wszystkie mają zadowolić się drugą opcją, bardzo podobną do samego Jablonki. Nie daje ludziom wyboru. Obie płcie mają razem prać, prasować i opiekować się dziećmi. Może ja wolę zostać w domu z dziećmi i posprzątać a ona niech realizuje się zawodowo? Może oboje chcemy chodzić na siłownie i pasjonujemy się kulturystyką? W tym wszystkim zapomina chociażby o homoseksualistach. Nie są mężczyznami czy też jako niewiążący się z kobietami mogą sobie być macho, być poza tym systemem względnie już są poza systemem? Ponowię też pytanie zadane w jednym z poprzednich tekstów. Gwałtem jest również zaniechanie stosowania przez kobietę środków antykoncepcyjnych. Porównywane jest to do zdjęcia przez mężczyznę prezerwatywy w trakcie stosunku. Skoro zatem jest to gwałt, co cóż począć, dobre słowo, z dziećmi poczętymi w wyniku gwałtu na mężczyźnie?

Mężczyzna z macicą

Zgoda. W zmieniającym się świecie coraz więcej osób, zwłaszcza młodych nie identyfikuje się jako mężczyźni lub kobiety. Bigender, gender fluid. Powstają nowe tożsamości. Tutaj ok. Ale czy naprawdę autor musiał pisać o interpłciowości w kontekście hidźr, jako wykastrowanych mężczyzn otoczonych aurą świętości? Ten przykład wraca jak bumerang, także u mnie, zatem małe sprostowanie. Demonicznej świętości. Żyją w slumsach, ludzie się ich boją a na wesela się wpraszają. Lepiej wpuścić, bo jeszcze porwą, zgwałcą i wykastrują. Hidźry to najczęściej kobiety, które operację uzgodnienia płci, przeszły przy pomocy zardzewiałej brzytwy, pośród ścieków, odpadków, często nie przeżywając zakażeń wywołanych takim zabiegiem. Świetny przykład w dobie walki o prawa kobiet i nasilającego się ruchu TERF –  trans-exclusionary radical feminist. Radykalnego ruchu feministek wykluczających osoby transseksualne, kobiety które urodziły się w męskich ciałach.

Naturalnie rozdział musiał zacząć od propozycji manipulacji hormonalnych, mających na celu tworzenie nowych płci oraz wszczepianie mężczyznom macic oraz pobudzania ich gruczołów sutkowych. Potem trzeba się użerać z ideologią gender, ideologią LGBT, neomarksizmem i innymi potworkami, do których tworzenia przyczyniają się myśliciele tacy jak Ivan Jablonka. Raz jeszcze padnie pytanie, czy feminizm potrzebuje takiej pomocy? A może współczesny feminizm jest tym, co prezentuje Jablonka a o czym pisał Stanisław Lem w 1961 roku. Grupą rozwrzeszczanych ludzi ludzi, którzy za całe zło świata winią patriarchat, w którym naturalnie nie partycypują. W efekcie za całe zło świata, wobec świata i kobiet, odpowiada mężczyzna.

Mamy do czynienia z najgorszym wydaniem feminizmu. Popowym, pokulturowym, popularnomedialnym, tandetnym. Uczciwa refleksja feministyczna nie zakłada już tylko poddaństwa kobiet i aktywnej roli mężczyzn w podtrzymaniu patriarchatu. Obie stron są go tak samo nieświadome, są jego wspornikami i ofiarami. Jablonka niewiele różni się tutaj od kiepskich publicystek z równie kiepskich lewicowych pisemek. Zgoda, że aktualnie chociażby Polska brnie ideologicznie w stronę ciężkiego patriarchatu ale same rozwiązania systemowe i górnolotne manifesty to za mało.

Podsumowanie

Przyszła pora na jakieś podsumowanie. Wyjściowe założenie jest bardzo dobre ale nie odkrywcze. Patriarchat jest szkodliwy tak dla mężczyzn jak i dla kobiet i warto myśleć nad jakimś nowym. Książka byłaby niezła, gdyby autor darował sobie autoterapię i nie był seksistą. Mężczyzna ma pielęgnować w sobie kobiecość bo wówczas będzie mały, słaby i delikatny a tego nam dziś potrzeba? Nieakceptowalny sposób myślenia. Jedyną formą wybronienia jego poglądów jest spryt. Nie ma mężczyzn nie ma wymagań, proszę sobie radzić i proszę dać mi spokój. Być, może jest to bardzo pokrętna próba wycofania się? Najmocniej przepraszam, ale jestem mały, słaby i nie zamierzam parać się ani pracą ani obowiązkami fizycznymi? Książka ma potencjał recepty na wycofanie, wyraża zmęczenie męskością za którą otrzymać można depresję i myśli samobójcze. Tak, tu mogę upatrywać pewnego potencjału. Skoro nie można przekonać kobiet i mężczyzn do faktu, że ci drudzy też mają uczucia i czasem potrzebują chociażby pomocy psychologicznej, to może ukobiecenie mężczyzn da jakieś efekty? Przyznam, że musiałem na tych chwilę pomyśleć, bo z tekstu w żaden sposób to nie wypływa. Ba, nie została podjęta nawet taka próba.

Nie sposób też nie powiedzieć kilku negatywnych słów o ruchu feministycznym. O ile ma niewątpliwe zasługi tak dla kobiet jak dla mężczyzn, tak nadal jest ruchem rewolucyjnym a rewolucja musi trwać. Przez co rodzą się czasem dziwaczne postulaty. Osobiście słuchałem kiedyś rozmowy dwóch feministek, jak wysyłać mężczyzn na wojnę tak, żeby nie krzywdzili kobiet. Chodziło mianowicie o to, jak zniwelować problem gwałtów na kobietach z najechanych terytoriów. Nie wywoływać wojen odpowie każdy trzeźwo myślący człowiek, ale co to to nie. Dwie panie dywagowały jak przeszkolić żołnierzy tak, aby do głowy im takie myśli nie przychodziły. Jak poszczuć na siebie mężczyzn aby poszli się pozabijać o ropę naftową, ale żeby nie krzywdzili kobiet. Proszę ułożyć rozsypankę wyrazową. Nie, wywoływać, wojen i nie, szczuć, na, siebie, ludzi, w imię, interesów, korporacyjnych.

W trakcie lektury założyłem, że może to jest jakiś eksperyment myślowy? Autor chciał sprawdzić jaka będzie reakcja, odzew na wezwanie do porzucenia wszystkich przywilejów męskości. Tyle tylko, że pomiędzy uczęszczaniem na siłownie a posiadaniem kury domowej ziele olbrzymia przepaść. Nie. On gra z czytelnikiem w żadna grę. On wzywa do poświęcenia. Raz jeszcze mężczyzna ma dowieść swojej męskości poprzez symboliczne, ostateczne poświęcenie. Cóż za bzdura w kontekście pierwotnych założeń. Równocześnie bardzo łatwo wzywa się do porzucenia, oddania czegoś, czego się samemu nie ma. Książka również nie jest podstawą do dyskusji, bo ważne tematy ucina albo opiera się sądach autora, które są nawet nie tyle kontrowersyjne co nietrafione. Ze swojej strony nie oczekuję żadnych przywilejów za fakt identyfikowania się jako mężczyzna. 

Wielka szkoda, że Jablonka kręci i przeplata. Przyznam, że pomimo banalności lektury czułem się przytłoczony. Szklane sufity, gwałty w Afryce, aborcje selektywne w Chinach. Ta ostatnia kwestia jest trochę kontrowersyjna, bo wymaga dodatkowej rozwagi. Książka nie zostanie przeczytana w Chinach, nie trafi do Afryki. Co ma zrobić czytelnik z Europy? W tryumfalnym, pełnym poświęcenia pochodzie ma zmienić świat! Wyzwolić kobietę w Afryce, obalić kulturę Chin, obić ryja seksizmowi w Japonii! Przemawia tu przez niego jeszcze coś. Dawny francuski kolonializm. Oto człowiek biały, Europejczyk, ma ponieść kaganek oświaty tym ciemniakom, dać im ład, cywilizację, prawa kobiet. Niezamierzonym efektem tek publikacji jest mówienie. Otóż poirytowani tym wywodem czytelnicy zaczną robić coś czego przeważnie nie robią, zwłaszcza jeśli są mężczyznami, mianowicie mówić o swoich problemach. Być może zasygnalizują, że świat nie jest czarnobiały a wielu z nich jest tak samo poddanych presji patriarchatu jak kobiety. Szkoda, że Jablonka tego nie wykorzystuje, ale wartość przypadkowa jest również wartością. 

Właściwie Jablonka nie akceptuje różnorodności. Nie istnieją dla niego różnorodne formy kobiecości, nie istnieją dla niego kobiety lubiące adrenalinę, kobiety służące w wojsku. Choć próbuje się wymigać kobiecość jest w jego mniemaniu chorobliwie stereotypowym odpadem po męskości, który on gloryfikuje w myśl założenia słabi zwyciężą jeśli będzie ich wystarczająco dużo. Nec Hercules contra plures. Żałosne. Nie wierzy, że kobiety mogą być silne, zdecydowane, ambitne, kreatywne i odkrywcze. Żeby było sprawiedliwie mężczyźni powinni wszystko to porzucić. Na końcu wyznaje, że źle czuje się w męskości i chętnie zmienia płeć kulturową ale bez pragnienia zostania kobietą. Zatem i ten koncept średnio zrozumiał i dodatkowo źle go wykorzystuje. Na koniec czytelnik zostaje bez odpowiedzi. Otrzymuje wiekopomną dziejową misję, wymagającą odwagi, męstwa, siły i charakteru w przeciwstawieniu się patriarchatowi. Czyli wszystko to czym Francuz gardzi w dodatku w obronie kobiet. Wymiguje się sprytnymi sztuczkami ale łatwo je przejrzeć. Celem mojego wywodu nie jest udowodnienie, że wszyscy są jednakowo źli, choć jak się znam pewnie mi się to udało. Jablonka w swoim dążeniu do sprawiedliwości pomija wszystkie czynniki społecznokulturowe i fakty historyczne, które są dla niego niewygodne. Próbuje dzielnie wchodzić na pole nauk społecznych, ale jeśli inne jego publikacje naukowe opierają się na takich faktach to ja dziękuję, nie chcę więcej sięgać po jego książki. Wątki historyczne są w miarę dobre, ale niestety całość zostaje zepsuta przez cytowane teksty o pokręconej naturze. Gdyby chociaż poświęcił kilka chwil na wyjaśnienie tych dziwnych terminów, może potraktowałbym pozycję inaczej. Tymczasem on pędzi przez kolejne zagadnienia nie poświęcając im prawie uwagi, nie rozwijając a tu jest wszystko. Od orgazmu po studia wyższe. Tytuł profesora Uniwersytetu Paryskiego budzi pewne oczekiwania, którym autor nie był w stanie albo nie chciał sprostać. Obierając sobie za wzór pracę de Beauvoir należy się do tego szczególnie mocno przygotować. Gdyby to był podrzędny publicysta, internetowy krzykacz, może by się o tym  po prostu zapomniało, ale w omawianej sytuacji mamy podwójnie wygórowane oczekiwania. Może część to wina niedoskonałego tłumaczenia? Może. Dostaliśmy jednak co dostaliśmy i nie mogę tego polecić. 

Za takie książki powinien go ktoś w zad kopnąć tak pięknie, że lecąc nad Łukiem Tryumfalnym zostałby wzięty za pegaza. Na pocieszenie dla wydawcy mogę napisać jedno zdanie.