Obraz, obiekt, narracja. Doświadczenie wizualne Zofii Rydet

Obraz, obiekt, narracja. Doświadczenie wizualne Zofii Rydet

Jakiś czas temu trafiła do mnie kolejna książka poświęcona twórczości Zofii Rydet pod tytułem Obraz, obiekt, narracja. Doświadczenie wizualne Zofii Rydet. Jak poprzednio za całość odpowiedzialni są Mariusz Gołąb i Stefan Czyżewski. 

Obraz, obiekt, narracja. Doświadczenie wizualne Zofii Rydet

Zacząć należy od zwrócenia uwagi na format tej publikacji. KNPNŻP. Kloc nie pasujący na żadną półkę. W porównaniu z poprzednią wyróżnia ją solidna kredowa okładka i takież stronice. Utrudnia to podkreślanie ołówkiem, ale to detal. Format książki został dobrany według totalnie niezrozumiałych kryteriów, ponieważ w środku nie ma tak wielu zdjęć by potrzebowały niesamowitych reprodukcji. Format utrudnia za to czytanie. Książkę źle się trzyma i trzeba ją zaginać. Tekst ułożony jest w kolumnach na skraju stron, przez co pomiędzy powstaje masa pustej przestrzeni. Jeśli ktoś nie lubi zaginać książek w odwrotną stronę, będzie musiał położyć ją na biurku. Poza tym nie mam zastrzeżeń. Warto też nadmienic, iż jest to druga publikacja poświęcona Zofii Rydet tego duetu. Poprzednia nosiła tytuł „Zofia Rydet po latach 1978-2018”, a o której pisałem już wcześniej.

 

Mariusz Gołąb
wstęp 7

Mariusz Gołąb
DOŚWIADCZENIE OBRAZOWE CYKLU
1. Powieść rzeka 13
2. Niepasująca materia: tekst i rzeczy 25
3. Antropolożka i narratorka 35
4. Fotograficzny performance i dwa typy ucieleśnienia 45
5. Twarze, maski, wizerunki 65
6. Światło, realizm, negatyw 75
7. Na zakończenie – indeks, hêsychia, proces 95

MIĘDZY NEGATYWEM A POZYTYWEM PRZYCZYNEK DO FOTOESTETYKI ZOFII RYDET
1. Stefan Czyżewski: Contact sheets – (nie)dyskretny urok stykówek 103
2. Mariusz Gołąb: Stykówki Prezapisu 109

ANEKS
Mariusz Gołąb: Ścieżki Zofii Rydet – kontynuacje 125
Stefan Czyżewski: Zwrot fotograficzny 137

BIBLIOGRAFIA 169
SPIS ILUSTRACJI 179
INDEKS OSÓB 185

DO PUBLIKACJI DOŁĄCZONO FILM “PAPIERKI Z CUKIERKÓW”

Obraz, obiekt, narracja. Doświadczenie wizualne Zofii Rydet
Obraz, obiekt, narracja. Doświadczenie wizualne Zofii Rydet oraz Zofia Rydet po latach

Praca naukowa

Należy podkreślić to na wstępie. Omawiana książka jest pracą naukową. Praca naukowa ma to do siebie, że cytować należy dużo. Mamy zatem teoretyków wielu…I to samo w sobie stanowi największą bolączkę czytania prac naukowych. Otóż śledząc wzrokiem kolejne zdania, otrzymujemy swoistą kompilację poglądów różnych myślicieli na dany temat. Odnosi się wrażenie, że największa zasługą pana dr hab. Mariusza Gołębia jest znajomość prac mądrzejszych myślicieli. Tyle złośliwości. Pisząc o książce tego typu, trzeba przyjąć jakąś perspektywę, bowiem recenzja jest zdecydowanie nadużyciem. Jako praca naukowa przeszła przez ręce osób, których kompetencje są wystarczające i daleko wykraczające poza moje. Pisać natomiast o czym jest i wyjaśniać? Przecież książka ta już to czyni, bo jest o czym jest a to wyjaśniono. Misternie to wywiodłem. Znajdzie się kilka dziwnych uwag takich jak nawiązanie do tradycji sufickiej. Dopiero w szerszym kontekście „doświadczenia wizualnego” nabiera to sensu, ale ciężko uwierzyć w tak daleko idące nawiązania w twórczości samej Rydet.

W trakcie lektury miałem mieszane uczucia, bowiem nie zawsze potrafiłem jednoznacznie określić wpływ przytoczonych myślicieli. Tutaj posłużyli oni właśnie jako pryzmat interpretacyjny, ale niekiedy nazbyt złożony, odległy. Czasem do tego stopnia, że zaczynałem wątpić czy aby nadal mówimy o Zofii Rydet. Dodatkowo poczucie zagubienia w trakcie lektury potęguje wszechobecna odwoławczość. Myśliciel Iksiński, ujmuje to analogicznie do myśliciela Igrekowskiego, który dla odmiany posługuje się przykładami zaczerpniętymi od Zecińskiego, co sprawia, że, etc.

Zarówno  prof. dr hab. Stefan Czyżewski jak i dr hab. Mariusz Gołąb są pracownikami Uniwersytetu Łódzkiego, dokładnie wydziału filologii. Otwiera to inną perspektywę analityczną, który wyraźnie zaznacza się już w pierwszym rozdziale „Powieść rzeka”. Ta interpretacja i analiza obrazu jako powieści wpisuje się we współczesną przemianę, zwrot w stronę obrazu. Obra sam w sobie jest formą komunikacji. Czytanie zaś obrazu fotograficznego jest znacznie prostsze niż tekstu, bowiem obęcie wzrokiem jest szybsze, bardziej intuicyjne, co nie znaczy, że prostsze w interpretacji. Całość zaczyna się od porównania cyklu fotograficznego do powieści co sprawia, iż dostrzeżony zostaje wyraźnie zwrot w stronę obrazu, który zachodzi w całej kulturze. Oto miejsce tekstu zajmuje obraz. Obraz jest pismem XXI wieku. Pokuszę się o stwierdzenie, że autorzy dokonali literackiej interpretacji cyklu fotograficznego Zofii Rydet.

Książka dla fotografa

lecz nie tylko. Zdecydowanie publikacja trafi w gust zarówno osób zainteresowanych filozofią, literaturoznawstwem, antropologią. Nawet socjologów o ile przedmiotem ich zainteresowania jest socjologia wizualna. Przyznam jednak, że kwestie socjologiczności zapisu są potraktowane dość płytko w kontekście całości. Zdecydowanie większy nacisk został położony na interpretację przez pryzmat antropologiczny, ale to nie jest jakaś wielka wada. W ogóle nie jest to żadna wada. Myślę, że wynika z faktu, że pozostało wyobrażenie socjologii jako nauki, która „patrzy z zewnątrz” bez ingerowania z zewnątrz, jak w jakimś eksperymencie aby nie zaburzać wyników. Nie będę jednak się tego bardziej czepiał. Z drugiej bowiem strony, nie da się upchnąć w jednej publikacji absolutnie wszystkiego. Zatem, zastanówmy się co wartościowego może wynieść fotograf lub osoba interesująca się fotografią z omawianej publikacji.

Przede wszystkim raz jeszcze, po raz setny, milionowy i do znudzenia, że krytyka czy interpretacja fotografii to często gęsto proces żmudny, czasochłonny i wymagający olbrzymiej wiedzy. Wypowiedzi fotograficzne należy interpretować tak samo jak teksty. Często bowiem zaszyte jest gdzieś dodatkowe znaczenie, jeszcze jedna warstwa, którą należy przeniknąć, zerwać. Nie sposób tego zrobić poprzez proste impresje. Praca naukowa wymaga jednak podpierania się materiałami źródłowymi, natomiast krytyka pozwala na pewną literackość wywodu.

W swoich rozważaniach autorzy nie tylko analizują cykl Rydet z perspektywy literackiej. Zastanawialiście się kiedyś co oznaczają przedmioty, którymi się otaczamy, jak definiują nas jako jednostki? Otaczamy się przedmiotami, które nie rzadko tracą swoje funkcjonalne znaczenia, na rzecz łącznika z przeszłością, przestając pełnić rolę elementu wyposażenia, stając się chociażby pamiątką, czyli obiektem związanym z pamięcią. Nie bez znaczenia są też rozważania na temat antropologicznego znaczenia obrazów Rydet, lub też zastosowania materiałów o charakterze antropologicznym w praktyce artystycznej. Jeden z dalszych rozdziałów skupia się na analizie zwrotu w stronę obrazu, wraz z rozważaniem nad różnicą pomiędzy zdjęciem a fotografią. Wątek

Przyznam, że znajduję dwa fragmenty, które do mnie nijak nie trafiają. Pierwszy to kwestia przeszłości. Istnienia nieistniejącego a tym samym związku z pamięcią. Prawdę powiedziawszy sprowadziłbym kwestię do barthesowskiego „Żywy ale już martwy”. Oglądanie zdjęć przeszłości, zawsze wywołuje pewne zdziwienie, polegające na doświadczeniu istnienia rzeczy już nieistniejącej, żywej twarzy osoby nieżyjącej. Sama kwestia twarz i masek trafi natomiast to osób zajmujących się fotografią portretową. Druga kwestia, która mnie nie przekonuje to negatywowość. O ile do książki Witolda Kanickiego „Ujemny biegun fotografii” się przekonałem i niebawem Wam o niej napiszę, tak z całym szacunkiem do twórców, wyraziste efekty światła i cienia, nie łączą mi się z negatywowością w żadnym razie. Pomimo starań autorów nie potrafię dostrzec związku. Natomiast wydobywanie światłem, niczym w lunecie lub pieczarze i platońskie analogie są już zdecydowanie bardziej czytelne.

Fragment poświęcony stykówkom jako analiza drogi, do finalnego cyklu również powinien wzbudzić zainteresowanie fotografa, bowiem ze stykówkami mamy do czynienia praktycznie w każdym programie do obróbki zdjęć. Jako fotografowie wybieramy najlepsze kadry co zauważa autor rozdziału. Natomiast wgląd w cykl zdjęć raz jeszcze przyrównuje autor rozdziału do powieści, opowieści, która w ten sposób nabiera dodatkowej treści. Zatem porównania tak cyklu fotograficznego jak stykówek do powieści przewija się przez całą pracę.

Fotografia stanowi język współczesnego świata i nie jest to w żaden sposób krok wstecz w stosunku do ery pisma. Zwróćmy uwagę, że na poziomie amatorskim, codziennym, uczymy się coraz lepiej komponować zdjęcia – zwróćmy uwagę na rozdziała poświecony zwrotowi fotograficznemu, w którym mamy małą analizę rózróznienia między zdjęciem a fotografią – przez co lepiej wyrażamy, to co zamierzyliśmy wyrazić. Coraz lepiej się komunikujemy. Ci zaś, którzy zaczynają mieć problem z odczytem zaczynają pełnić rolę współczesnych analfabetów wizualnych.

Podsumujmy

O książkach tego typu pisze się szalenie trudno, bowiem same w sobie są dla siebie wyjaśnieniem. Jakiż jest cel rozpisywać się i tłumaczyć coś, co wyjaśniono i wytłumaczono w książce. Nie licząc może dwóch niewielkich uwag autorów, które po prostu do mnie nie przemawiają, stanowi ona wartościową analizę cyklu fotograficznego, jakże różną od popularnych interpretacji, które znajdziemy w prasie fotograficznej. Choć bardzo krótka, bo licząca sobie niecałe 200 stron w dodatku poprzetykanych zdjęciami, wyładowana jest treścią, którą zmuszą do sięgnięcia po kilka książek, przypomnienia sobie niektórych koncepcji filozoficznych. Mamy tutaj do czynienia z analizą właściwie literaturoznawczą w odniesieniu do dzieła fotograficznego, co w kontekście zmian we współczesnych formach komunikacji stanowi na rynku łatwo dostępnych publikacji związanych z fotografią znaczną świeżość.

I choć pomarudziłem nieco, jest to pozycja wyjątkowo interesująca z perspektywy nie tylko fotografa, ale tez i co napiszę jeszcze raz, filologa, literaturoznawcy, antropologa. Sięgnijcie po obie publikacje tego duetu, bo mają możliwość wpłynąć na wasze patrzenie na fotografię jako zarówno sztukę współczesną, formę komunikacji. Cykl fotograficzny potraktowano tutaj jako powieść, co dla fotografów będzie pewnie małym zaskoczeniem, ale też powinno dać powód do radości. Oto fotografowie stają się pisarzami XXI. Widzicie jakie to otwiera perspektywy? Gdy marudzicie, że kiedyś było lepiej bo fotografia była sztuką a teraz przez jej masowość…nie marudźcie. Właśnie na waszych oczach fotografia urasta do do głównego medium tak artystycznego jak komunikacyjnego.

 

Patronite
Jeśli tekst przypadł Wam do gustu i chcielibyście mi pomóc stworzyć kolejne – zajrzyjcie na mój profil na Patronite. Sztuka i socjologia bez małego wsparcia „same się nie robią” 😉